Trump nazwał Zełenskiego „dyktatorem”, co wywołało krytykę europejskich przywódców, w tym premiera Wielkiej Brytanii Starmera i kanclerza Niemiec Scholza, którzy bronili jego demokratycznej legitymacji.
Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer stanął w obronie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego po tym, jak Donald Trump nazwał go „dyktatorem”. Downing Street podkreśliło, że Zełenski został wybrany w demokratycznych wyborach i zawieszenie głosowania podczas wojny było uzasadnione, tak jak w czasie II wojny światowej w Wielkiej Brytanii.
Trump i Zełenski wymienili się krytycznymi uwagami. Zełenski stwierdził, że Trump „żyje w przestrzeni dezinformacji” kontrolowanej przez Moskwę, po tym jak były prezydent USA poparł rozmowy między USA a Rosją w Arabii Saudyjskiej, do których Ukraina nie została zaproszona. Trump nazwał Zełenskiego „dyktatorem” i zarzucił mu, że „odmówił organizacji wyborów” w Ukrainie.
Kadencja Zełenskiego miała zakończyć się w maju 2024 roku, ale wybory zostały zawieszone z powodu stanu wojennego ogłoszonego po pełnoskalowej inwazji Rosji w 2022 roku. Wypowiedzi Trumpa spotkały się z falą krytyki w Europie. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz podkreślił, że „odmawianie Zełenskiemu demokratycznej legitymacji jest błędne i niebezpieczne”.
Premier Szwecji Ulf Kristersson nazwał słowa Trumpa „niewłaściwymi”, a niemiecka minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock określiła je jako „absurdalne”. Z kolei lider niemieckiej opozycji Friedrich Merz stwierdził, że Trump „odwraca rolę sprawcy i ofiary”. Prezydent Francji Emmanuel Macron podkreślił, że „Ukraina musi mieć zapewnione miejsce przy stole negocjacyjnym”.
Macron i Starmer udadzą się w przyszłym tygodniu do Białego Domu na rozmowy dotyczące wojny. Europejscy liderzy podkreślają, że zarówno oni, jak i Ukraina powinni uczestniczyć w procesie pokojowym. Spotkanie w Rijadzie sygnalizuje nowy etap relacji USA z Rosją, a Trump sugerował, że Ukraina mogła „uniknąć wojny, gdyby zawarła porozumienie”. Zełenski oskarżył Rosję o wpływanie na narrację Trumpa.
